Czar wspomnień na zdjęciach
Na dnie szafy, schowane pod swetrami, trzymam pewne duże pudełko malowane w winogrona. Nazywam je pudełkiem wspomnień. Zawsze byłam sentymentalna i niczego nie potrafiłam ostatecznie wyrzucić, więc zawartość kartonu jest całkiem obfita. Można tam znaleźć zaproszenia na imprezy, które znajomi urządzali z okazji osiemnastek, stare bilety do kina, programy teatralne, listy. Od listów z kolonii począwszy, na miłosnych wyznaniach skończywszy – zasuszone kwiaty, korki od szampana oznaczone jakąś pamiętną datą. Mam nawet książeczkę do nabożeństwa z podpisem księdza, który udzielił mi pierwszej spowiedzi. Nie mówiąc już o indeksach, legitymacjach, arkuszach ocen, kamieniach z plaży czy pamiątkowych kolczykach bez pary…
Najwięcej jest jednak zdjęć. I to dopiero jest wyprawa szlakiem wspomnień. Pamiętam, jaką atrakcję stanowiła fotobudka, którą rodzice kolegi wynajęli na jego urodzinową balangę. Ile mieliśmy radości, pozując do zwariowanych zdjęć, robiąc głupie miny i szczerząc się do obiektywu. Zakochane pary wykorzystywały automaty do zdjęć, by zrobić sobie prywatną sesję – zaczynało się od strojenia min, potem było spoglądanie sobie w oczy, czułe głaskanie po twarzy i oczywiście kulminacja w postaci namiętnego pocałunku. Po latach patrzy się na to z prawdziwym wzruszeniem. Nawet pijackie wygłupy nie budzą już zażenowania, ale raczej śmiech – taka faza, którą wszyscy muszą przejść. Od czasu do czasu lubię wyciągnąć swoje pudełko i przejrzeć te stare zdjęcia z automatu. Na odwrocie niektórych wciąż widnieją komentarze wpisane ręką przyjaciółek ze szkoły, data i miejsce. Minęło już tyle lat, wszyscy się zmieniliśmy, a niektóre z pozujących osób nie żyją albo rozpierzchły się po świecie… na szczęście zdjęcia zostaną na zawsze.
Więcej o automatach do zdjęć (fotobudki) znajdziesz na: uwagaleciptaszek.pl.